wtedy byłbym już całkiem podejrzany w sprawach: słabego wzruszania się, nietolerancji oraz niezrozumienia. Wyjaśniam więc krótko: tak nieciekawego filmu dawno już nie widziałem, toć to niemal amatorskie kręcenie (nie ma absolutnie żadnego porównania np. z powstałą w tym samym roku irańską "Pieśnią wróbli"). Nie jestem grzeczną dziewczynką, więc wyssane z wyobraźni pani Karin dylematy miłosne wkładam tam, gdzie ich miejsce - między bajki.
Dzięki za zwrócenie uwagi na "Pieśń wróbli" ! (Dzięki Tobie przed chwilą obejrzałam.) Masz rację, że to film zupełnie innej klasy.
Ja miałem odwrotne wrażenia związane z tym filmem. Zaczynałem go oglądać spodziewając się "nazisploitation" w wydaniu artystyczno-festiwalowym. W podgatunku kina eksploatacji (exploitation cinema) to ten film jednak wyróżnia się pozytywnie.
Jedna rzecz, która mnie naprawdę zaskoczyła to chyba najgorsze jakie doświadczyłem dobranie podkładu muzycznego do bezsłownych ujęć wizualnych. Pod scenę zsyłki Żydów do pociągu śmierci podłożyli klasyczne nagranie punk-rockowe:
Nina Hagen wykonująca "Naturträne".
https://www.youtube.com/watch?v=9xi4O4RvlnQ
To jest tak piramidalnie zły dobór, że aż sprawdziłem w napisach czy rzeczywiście dali jej kredyt muzyczny. Dali, a więc nie był to przypadek czy nieporozumienie albo dowcip.